Skoro świt duży mróz, bo aż -13 st., ale za to jakie piękne niebo i księżyc 😀
Dziś po raz pierwszy tej zimy nie byłam w stanie oskrobać auta z lodu. Cienka warstwa lodu jakby zrosła się z szybą 😨 tak jeszcze chyba nigdy nie było...
W końcu na wpół zamarzniętym autem dotarłam do pracy - dobrze, że mam blisko i po drodze nie spotkałam policji, bo widoczność miałam raczej ograniczoną 😕
W klasie okazało się, że rurka odpowietrzająca kaloryfery syczy, prycha i pluje wodą. Tak sobie pomyślałam: Co jeszcze się dziś zdarzy ciekawego? Okazało się, że konserwator dolewał wody do kaloryferów i stąd ten efekt. Całe szczęście wszystko się uspokoiło.
Około 10:00 zaświeciło słońce i zachęciło nas do wyjścia na dwór w ramach lekcji wf. Było pięknie i to zdrowe, świeże powietrze - super pół godziny na świeżym powietrzu.
Wracając z pracy pojechałam załatwić przepisane przez ortopedę zabiegi, ale okazało się, że najpierw wizyta u rehabilitanta w połowie lutego, a potem dopiero zgodnie z zaleceniami zabiegi. Czyli może w połowie marca?
A tymczasem na moim parapecie w pięknym zimowym słońcu takie cuda 😊
I w środku i na zewnątrz, cały czas pięknie 😍
W gabinecie za to zawisła nowa lampa...
Dziś miałam też czas na chwilę z książką ...
I przed nami odwiedziny córci, wpadną na chwilę po "smakołyki" z Ikei 😋
I na dobranoc:
Czasem warto o tym pomyśleć 😍
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz