"Jest taki dzień, tylko jeden raz do roku...", w którym celowo nie było wpisu. To dzień bez komputera, taki wyjątkowy, choć inny niż te, które do tej pory nam się zdarzały. Tegoroczne Święta w ogóle są inne, tak więc i Wigilia była inna. Przy stole w "okrojonym" składzie, choć plany były inne, no cóż 😏 Z rozsądku zapadły decyzje o spędzeniu tego wyjątkowego dnia u siebie, w swoim domu. Ale mimo, pomimo i wbrew wieczór był bardzo udany 😍 Wyszykowany stół czekał na gości, nakrycie dla zbłąkanego wędrowcy też oczywiście było...
Po życzeniach na stole pojawiły się jak zwykle do wyboru dwie zupy: rybna - specjał mojego taty i barszcz z uszkami. Później dwie wersje Wigilii, czyli wege i nie wege 😀
Karp pod dwoma postaciami (dla tych nie wege), kapusta z grzybami w wersjach dwóch, uszka i pierogi też w dwóch wersjach (jedne wege, drugie nie), dynia nadziewana i zapiekana jakimiś specjałami między innymi były tam kasztany, suszone wiśnie i kto tam wie co jeszcze, paluszki z tofu (to dla tych wege) i tradycyjnie ziemniaki, ale w tym roku bez masła 😊 Ze słodkości był makowiec, piernik, tort orzechowo - czekoladowy z kremem z tofu, marchewkowe i pierniczki, też wege. W międzyczasie prezenty, wszyscy raczej zadowoleni 😃 Ja bardzo 😍 Po kawie stała się rzecz zaskakująca, ale bardzo miła, chciałoby się, aby stała się tradycją wigilijną 🎵🎸🎼 Chłopak naszej Zuzy przywiózł gitarę i pośpiewaliśmy kolędy, nawet na głosy 😲 taka zdolna rodzina.
Dziś chwila odpoczynku, zwolnienie, luz, odpoczynek...
Takie świąteczne migawki ode mnie 😍
Na dobranoc
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz