Drugi dzień roku, sobota, mroźno, poranny spacer z Figą, a przed sklepem jakby pełnia lata - sukienka na manekinie 😊
Podjechaliśmy do Castoramy, żeby oddać niepotrzebne kolanka i inne zakupione przed kuchenną demolką rzeczy. Zapowiadało się, że będzie ludzi co niemiara, ale okazało się inaczej, chwila i po sprawie. Potem Lidl i jakieś małe zakupy, kawa, kolejny odcinek "Czarnej listy", dzieje się, oj dzieje. Później mój Szymon zaprosił mnie na "Koncert sylwestrowy" do Auli UAM. Jakoś tak rozpoczęliśmy ten rok z "kulturą wyższą za pan brat" 😂
Ponieważ zawsze na koniec wszystkich tego typu koncertów orkiestra gra "Marsz Radeckiego" z udziałem publiczności, to tutaj pomysł był taki, że publiczność nagrała klaskanie i przesłała. Dzięki temu utwór wykonany był tak, jakby Aula była pełna.
Po koncercie wiadomo, trzeba coś zjeść 😀. Dziś serwowany był łosoś pod szpinakiem i serem Feta z ziołami, podawany z ryżem 😉Do tego sok ze świeżo wyciskanych pomarańczy 😂
Na deser, prezent gwiazdkowy 😍
I tak mija kolejny dzień nowego roku. Poczytałam o dalszych przygodach teściowych, nie ukrywam, że to całkiem ciekawy kryminał z nutką humoru.
A na dobranoc...
"Bo ja jestem zajebista, to sprawa jest oczywista" za twórcą dzieła Disco Polo 😁
i jeszcze jedno...
Dostrzegam, to się wie 😊
Teraz wspólne oglądanie na Netflix - "Holiday", zobaczymy co to, czy warte poświęcenia czasu? Okaże się...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz