Dziś znów przymroziło, ale no cóż spacer musi być 😊
Figa rano w pełni szczęścia, zadowolona na spacerze, a teraz coś markotna... Jakieś kłopoty z brzuchem się przyplątały 😕
Ale to na pewno chwilowe, będzie dobrze.
Pan się cały dzień szkoli, to smutek ogarnął psicę...
... jaka wieś, takie kury 😂
Codziennie się zjawiają i wyjadają jarzębinę, którą wcześniej strąciły z drzewa. W sumie mądrale, zrobiły sobie zapasy. Obserwowałam je chwilę i srokę, która je straszyła. Chodziła sobie przy żywopłocie i co jakiś czas podfruwała nisko i straszyła nasze kury, aż do momenty, gdy odleciały na dobre, wtedy i sroka odleciała. Paskuda jedna.
Zerkałam na nie z okna w kuchni, bo taki właśnie mam widok. A z balkonu takie niebo można było dziś zaobserwować. Takie bardzo tajemnicze...
Gdyby ktoś nie wiedział, to słońce. Zupełnie nie przypomina tego jasno świecącego, grzejącego, złotego cuda...
Potem zrobiłam obiad, zjedzony w półgodzinnej przerwie, a później kawa i deser 😋
Wieczorem przyjedzie córcia z chłopakiem i Jego bratem na jakąś chwilkę. Może Fidze się poprawi? Dam znać jutro 😊
I na dobranoc:
Można tak do tego podejść. Z prezentu się cieszymy, tajemnica zawsze jest intrygująca, a co do przeszłości, wiadomo różnie bywa, ale to już było, minęło, trzeba iść do przodu 😍
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz